Wirus w koronie

Walnęło to nas wszystkich i niespodziewanie. Połowa marca i skończył się sen o potędze. Świeżo otwarty Biesiadownik Linie w Ogniu Kuchnia Historyczna, świetnie się zapowiadający, toczący się jak śnieżna kula po gastronomicznym polu Wielkopolski pękł niczym mydlana bańka. Administracyjną decyzją wszelkie przybytki żywiące i bawiące ludność zostały zamknięte i już. Nic to, że w chłodni zapas na dwa tygodnie, że umówione imprezy i zapowiedziani goście. Przyszedł jak za carskiej Rosji prikaz i niemiecki szluss, brama zamknięta.Powiem szczerze, nasza sytuacja i tak była o niebo lepsza niż tych spośród naszych przyjaciół, którzy funkcjonowali w obiektach dzierżawionych. Do tego jeszcze stałe koszty zusy, srusy i inne takie. My tego nie mieliśmy na głowie. Niemniej jednak jakiś tam kredycik, no i życie, z tyłu głowy cosik tam nieprzyjemnie pikało. Do tego wszystkiego gospodarstwo, które przychód przynosi tylko raz w roku a pracownicy jeść chcą, z roli wyżyć wcale niełatwo. Mój Świętej pamięci ojciec mawiał – wziąłeś sobie synek warsztat pod gołym niebem to i masz. Żeby jeszcze było weselej zaczęła się wiosna, kozie mleko zaczęło się lać i co z nim zrobić? Dopiero wtedy uświadomiłem sobie jaką część obrotu mojej serowarni stanowiła gastronomia. Na kilkadziesiąt faktur wystawianych miesiąc w miesiąc pojawiły się słownie trzy! Oczywiście mógłbym odkładać produkcję na półkę i za niedługi czas pojawiłoby się całe mnóstwo dojrzałych krążków, których czasami mi brakowało. Ale przecież podstawą obrotu były świeżaki.

Żeby jeszcze było weselej szacowne sanepidy, które zawsze się pojawiają gdy ich nie potrzeba postanowiły zamknąć prowadzony pod egidą Marszałka Wielkopolskiego Zielony Targ na Rynku Bernardyńskim w Poznaniu. Powód, że niby na świeżym łatwiej się zarazić tą błogosławioną koronką niż w takim na przykład owadzim sklepie, który wtedy bił rekordy obrotów. Myśmy wtedy zabezpieczyli się ze wszystkich stron. Stoiska zostały ofoliowane z przodu by nie było bezpośredniego kontaktu towaru z kupującym i by powstała bariera między klientem i sprzedawcą. Na każdym straganie pojawiły się rękawiczki jednorazowe, maseczki i płyn dezynfekujący. To jednak dla urzędników było niewystarczające, zamknąć i już, markety niech działają! Wtedy to niczym Rejtan z podartą koszulą stanął w naszej obronie Prezydent Miasta Poznania Jacek Jaśkowiak. Tak na marginesie nasz stały klient 😊. Najpierw zaczął drzeć koty z Wojewódzkim Sanepidem, bezskutecznie, potem ostro wziął się za Wojewodę. Nie pozwolił zamknąć ryneczku ot tak. Na początku wywalczył tygodniowe moratorium na wyprzedaż zgromadzonego towaru, potem zagroził, że nas przeniesie do hal MTP. Tak walcząc spowodował, że Główny Inspektor Sanitarny wydał zalecenie określające pod jakimi warunkami możemy działać, mimo że myśmy od samego początku tej podejrzanej chryi te warunki spełniali. Skutkiem tej całej zabawy na ani jedną sobotę nie zostaliśmy zamknięci i Zielony Targ cały czas kwitł i kwitnie do dziś pozwalając nam utrzymać się na powierzchni.Wykorzystaliśmy ten czas na modernizację naszego biesiadownika i inne działania, które mamy nadzieję umilą Wam pobyt u nas. Mamy hamaki, leżaki, na których możecie wypoczywać. Mamy kilka nowych sprzętów i związanych z tym pomysłów. No i mamy konto na YouTube a także  stronę internetową, dzięki której możemy dzielić się naszymi przemyśleniami w blogu!Gastronomia cały czas liże rany i długo jeszcze nie wrócą czasy jej świetności. My natomiast otworzyliśmy podwoja Linii w Ogniu i karmimy zgłodniałych i poimy spragnionych w każdy weekend. Niech się tak dalej to wszystko trzyma a razem przeżyjemy te przeróżne światowe sztuczki. Bo jak nas coś nie zabije to tylko wzmocni. Czekamy więc w Liniu, przybywajcie!

Wasz Ziemianin w Kuchni

1 odpowiedź na “Wirus w koronie”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *